Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2021

mikronowela

Miałem kiedyś luźne marzenie, żeby napisać jakąś powieść albo zbiór opowiadań. Już teraz wiem, że do tego nigdy nie dorosnę. Brakuje mi wytrwałości. Weny do pisania starcza na 15 minut. Poza tym ciężko mi zapanować na zbyt rozległą fabułą. No i myśleć o czytelniku bardziej niż o sobie. Nie będzie z tego nic. Ale wymyśliłem sobie, że może wynajdę formę pasującą do moich możliwości. Coś jak post na blogu tylko że fikcja literacka. Takie mikro-opowiadanie albo nano-powieść. Jeden pomysł fabularny zarysowany w kilku akapitach tekstu. Może nawet przetestuje to na Was.     

koszmary

Często śnią mi się sny z dzieciństwa. Można je nazwać koszmarami bo są bardzo męczące, ale nie chodzi o potwory czy zombi. Są to różnego rodzaju lęki, które musiały mnie intensywnie nawiedzać, choć tego z realu nie pamiętam. Od przedszkola aż do studiów. W kółko te same motywy. Jest ich raptem kilka. Bardzo mnie ciekawi czemu mój mózg ciągle je obrabia. Stały się przecież niejako nieaktualne. Np: śni mi się że nie mogę sobie wybrać zawodu. To nawet brzmi poważnie. Albo śni mi się, że nie mogę znaleźć planu na studiach i trafić do odpowiedniego budynku na zajęcia. To nie brzmi jak scenariusz na horror. Na pewno wszyscy domorośli psychologowie mają jakąś teorie co to może oznaczać.  Zastanawiałem się czy ich nie spisywać. Na razie za bardzo kocham spać by w środku nocy chwytać za długopis. Może na starość.   

finanse bezrobotnego

 Jak już pisałem mam słabą motywację do powrotu do pracy. Liczyłem trochę na pieniądze. O odprawie (o dzięki korpo!!!) już zapomniałem. Ulokowana. Myślałem, że jak zobaczę wypływ pieniędzy na bieżące utrzymanie to mnie trochę przyciśnie. Będę musiał polikwidować jakieś lokaty. Odsprzedać trochę obligacji. I na tym polu dupa. Najpierw korpo wysłała mi przed pomyłkę kolejną pensję. A teraz Urząd Skarbowy zwrócił mi nadpłatę na podatek dochodowy za zeszły rok. I musiałem zrobić kolejną lokatę. Boję się co będzie dalej. 

proste życie

Obraz
Jestem zafascynowany prostym życiem. Wrogiem posiadania i konsumowania. To jest też duża część mojej miłości do Dasze. Najbardziej uwielbiam siedzieć tam przy ognisku i patrzeć na zachód słońca za stodołą. Ten widok jest dla mnie więcej wart niż luksusowa willa nad morzem śródziemnym. A nie kosztuje nic.    Mam plan moje wiejskie siedlisko przywrócić do dawniej świetności, ale trzymać z dala od unowocześnień. Łazienka musi być bo żona nie przyjedzie. Ale wariant minimum. Zostaje kuchnia kaflowa. Jak ktoś będzie chciał herbaty to musi napalić drewnem. Jak ktoś będzie chciał nocować w zimie to musi wstać i dorzucić do pieca. Dla gości będzie nocleg w stodole. Na sianie. Wszędzie gołe deski. Żadnych lakierów, żadnych karton-gipsów.  Nic plastikowego. Klepisko i trawka. Żadnych betonów i kostek bauma. Nazwijmy to moim prywatnym skansenem.  Wiele osób fascynuje ten pomysł, ale nie wszystkich. Ciężko go zrozumieć szczególnie osobom, które same zaznały biedy w dzieciństwie lub znają od rodzic

złapałem

Złapałem wirusa. Szczęśliwy nie jestem, ale nie wpadam w rozpacz. Jedyny problem to, ze zaraziłem też żonę a i prawdopodobnie dzieci. Na razie znoszę dobrze, ale wszyscy mnie straszą, że najgorsze przychodzi powoli.  Ja czuje się dobrze i jestem dobrej myśli. Ludzie kiedyś dożywali średnio do 40 a ja mam 53. Jestem wygrany.   To się jednak pleni łatwiutko. Tempo rośnie. Myślę, że szpitale się wkrótce zapchają bo ja na sam test czekałem 2 dni. Po wakacjach będzie pozamiatane. Każdy albo się przechoruje, albo się zaszczepi. Żaden lockdown już nie pomoże.  Takie są realia i nawet rytualne szukanie winnych nikomu nie pomoże.     

bezrobocie pierwsza krew

Pewnie się domyślacie, ale ostatnie miesiące w korpo to była prawdziwa opierdalanka. Były dni bez ani jednego telefonu lub maila. Praca zdalna czyli żadna. Miałem klientów w systemie ochrony zdrowia i oni nie mieli czasu na nic a już najmniej na pogadanki z handlowcami. Kupowali co chcieli więc wyniki były dobre, ale nudziłem się jak mops. I w tym kontekście główne wrażenie po pierwszym miesiącu bezrobocia to stosunkowo mniej wolnego czasu. Ciągle się coś dzieje. A to podatki, a to ubezpieczenia, a to zakupy. Samochód się psuje. Trzeba odwiedzić mamę i ojca. Staram się raz w tygodniu jeździć do Dasze. W korpo nie było problemu. A teraz nieraz szukam miejsca w kalendarzu. No i ciągle dzwonią dobrzy koledzy i narajają mi jakąś robotę. To mnie rozczula i nie mam śmiałości odmawiać.  Na szczęście na razie nic nie znalazłem. 

korona i PIS

Ludzie są już bardzo zmęczeni pandemią. Zaczynają się buntować narażając własne życie. Wyjazdy na narty i nielegalne imprezki świadczą według mnie nie o głupocie tylko o poziomie desperacji. To nie idioci tylko frustraci nie noszą maseczek. Cały paradoks polega na tym, że ich bunt w niczym wirusowi nie przeszkodzi. A nawet pomoże.    Z drugiej strony dość łatwo przyzwyczailiśmy się do PIS. Systematyczne niszczenie naszego Państwa nie budzi już takich emocji. Już nie chodzimy na demonstracje. Już nie złorzeczymy. Pośmiejemy się czasem z memów i tyle. A przecież nasze wkurwienie mogłoby być skuteczne. Nie takie rządy upadały pod wpływem buntów społecznych. Ale nie. My się przyzwyczailiśmy. 

dla nieczytających

Obraz
 Trudno w słowach oddać klimat Dasze. Poniżej krótki fotoreportaż z mojego siedliska i najbliższego sąsiedztwa.  na przeciwko. ulica. owce Włodka. sąsiadki. moja drewutnia. moja stodoła. krowy Basi. moja chałupa. moja stodoła w lato. krowy Basi na popasie u mnie. Bizon Adama. za moim płotem. u Oli. u Pieti. dalsze kumy. u mnie. typowy sprzęcior. fura Adama. w gościnie u Włodka. tak se popalam.

Po co ci działka

Obraz
Po co ja kupiłem siedlisko na wsi? Dobre pytanie i znam odpowiedź. Niestety jest długa. Wszystko zaczęło się parę lat temu. Przy kolejnej corocznej procedurze wymyślania gdzie jedziemy na wakacje zdałem sobie ostatecznie sprawę z zachodzącej we mnie zmianie. Już nie mam ochoty jeździć w nowe miejsca.  Wolę jeździć tam, gdzie mi jest dobrze. Tam, gdzie się czuję na miejscu. Trzeba więc sobie takie miejsce znaleźć.  To niestety dopiero początek a nie koniec historii. Przez moment myślałem o Pojezierzu Suwalskim, ale ostatecznie zdecydowałem się na góry. Lubię górskie wyprawy. Na jednej z nich trafiłem w najbardziej niedoceniane i najdłuższe pasmo w Polsce: Beskid Niski. Zakochałem się od razu. Pusto. Brak turystów, brak schronisk. Bardzo niskie zaludnienie. Jest to efekt słabej nazwy (ja? w Niski, jedźmy Grażyna do Zakopca!) i akcji Wisła. To teren zamieszkały przez wieki przez Łemków (górale ruscy, tacy jak zakopiańscy tylko że prawosławni). Po wojnie ich siedliska zostały zniszczone

ławeczka

Obraz
Podstawową instytucją życia społecznego w mojej wsi jest ławeczka. Jest to charakterystyczne dla całego Podlasia i pewnie nie tylko. Ludzie są tu bardzo zżyci jak to bywa w odciętych od świata enklawach. Wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Do kilku pokoleń wstecz. Ale nie odwiedzają się w domach. Życie toczy się na ulicy. Chłopy przechadzają się i przystają żeby pogadać. A baby siedzą na ławeczkach przed płotem i czekają na okazję żeby pogawędzić. Czasami przysiadają się do sąsiadki. Czasami stają przed ławeczką. Wieś ma kilometr długości (typowa ulicówka). Jadąc w lato na ławeczkach na bank będzie siedziało kilka bab.   Po kupieniu posesji pierwszą rzeczą, którą zbudowałem była ławeczka. Sąsiedzi przychodzą do mnie pod płot i zagadują. Na początku było mi trochę żal czasu poświęconego na te pogawędki. Teraz głównie po to jeżdżę. Słuchać tych historii z innego, odchodzącego świata.  

komentować, komentować jest bosko

Nie wiem o co chodzi. Jak miałem bloga w korpo (6 lat, 300 postów) to ludzie nie chcieli umieszczać komentarzy. Dzwonili do mnie, pisali maile, zagadywali na kawie. Ale wpisać się publicznie to nie.  Tamten blog był na wewnętrznej platformie. Tłumaczyłem to obawami przez korporacyjną cenzurą. Pisałem o różnych kontrowersyjnych sprawach i ludzie mogli się obawiać, że przeczyta to ktoś z HR lub ich szef. Tak to sobie zracjonalizowałem.  A dzisiaj znowu. Pisze do mnie kolega, czy on może jakoś umieścić komentarz, żebym tylko ja go przeczytał. Szok. Czego on się wstydzi. Skąd te obawy. Tłumaczył się dosyć gęsto i nie zrozumiałem. Myślę, że to jest jakiś normalny ludzki mechanizm, którego ja jestem genetycznie pozbawiony i dlatego nie kumam. Proszę o wyjaśnienia.      

kasiorka

Dzisiaj opróżniając skrzynkę pocztową znalazłem trzy masowe ogłoszenia "Kupię to mieszkanie za gotówkę". Znowu jak w 2005 na oglądanie mieszkania umawiają się kolejki z plikiem banknotów w torebce na zaliczkę. Kupienie ładnej działki lub domu graniczy z cudem. Ludzie uciekają z kasą na potęgę. Mądrale tłumaczą, że to efekt niskich stóp procentowych, ale je mam przeczucie, że ludzie boją się skokowej utraty wartości swoich pieniędzy. Kupują cokolwiek.  Temat jest dla mnie ważny. Moje bezrobocie jest zaplanowane w oparciu o nawis inflacyjny wytworzony przez ostatnie dwa dobre lata w mojej korpo i pokaźną odprawę przy wylocie.  Wyliczyłem, że mogę z tego przeżyć x miesięcy. Tylko jak wywali inflacja to moje x zacznie się kurczyć.  Okazuje się, że na ten temat spierają się najtęższe umysły tego świata. Otwartą debatę prowadzi dwóch noblistów z ekonomii. Powód jest oczywisty. Na fundusz odbudowy po covidzie amerykanie chcą nadrukować już nie miliardy, ale biliony dolarów.  Bezkarn