Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2021

narodowy Naród

Obraz
No więc kupiłem siedlisko na Podlasiu a moja wieś nie jest polska. Zamieszkuje ją dosyć spora jak na nasze realia mniejszość etniczna, które nie jest znana w Warszawce bo wbrew sztuce marketingu się nigdy nie nazwała. Mówią lokalnym językiem bez nazwy. "Swoim", "naszym", "tutejszym", "gadką". Kompletnie dla mnie niezrozumiałym pisanym w cyrylicy. Gdy ktoś obcy się zbliża przechodzą płynnie na polski. Niektórzy znają też białoruski (4 kilometry do granicy i tanie papierosy i benzyna) i rosyjski (okupacja radziecka). Pani sołtys przyparta przeze mnie do muru rzuciła że są Białorusinami. Z kolei ojciec mojego kolegi, który stąd pochodzi mówi, że jest z pochodzenia Ukraińcem. Ale to są tylko łatki przyklejane na siłę od końca I Wojny, kiedy to narody zaczęły być ważne. Oni tu żyli tak lokalnie, że nawet sąsiednie wsie różniły się słownictwem. Nie było dróg i była bieda. Poprzedni właściciel w latach sześćdziesiątych chodził w walonkach robionych w do

Pietia

Obraz
Powoli wrzucam podlaskie klimaty. Na początek wątek poboczny, który nie będzie wymagał natychmiastowej kontynuacji. Mój najbliższy sąsiad Pietia. Miejscowy wyrzutek. Od najmłodszych lat pierwszy do kieliszka i ostatni do roboty. Posądzany o drobne kradzieże. Traktowany przez całą rodzinę (w tym żonę, syna i siostrę) jak ostatni śmieć. Lat 65. Snujący się po podwórku. Odpowiadający monosylabami przepitym głosem.   Tylko jedną pozytywną historię opowiada o nim sąsiadka Ola. Gdy umierał jej brat nie było już we wsi żadnej rodziny (Ola w Kleszczelach). Tylko Pietia przychodził codziennie do leżącego w łóżku zagadnąć. Do ostatnich dni. Dla mnie też jest bardzo miły. Odnoszę wrażenie, że to dobry człowiek a jego życiowe niepowodzenia są efektem intelektualnych ograniczeń.         

temperatura

Obcinałem dziś gałęzie sekatorem na kawałku swojego pola w Radziejowicach. W t-shircie. Jutro prognoza mówi o 17 stopniach. Jutro jest czwartek. W zeszły piątek jak się obudziłem tuż po świcie w Dasze (moje wieś na Podlasiu) to było -16. No i co tym myśleć. Mnie to nie przeszkadza. Mój organizm słabo reaguje na skoki ciśnienia. Ale temperatura. I zimno i ciepło da się lubić. Byle w umiarkowanych porcjach. Takie zmiany wprowadzają potrzebne nam w obecnych czasach urozmaicenie.     

morsuje bo chce

Obraz
Boje się zacząć tematu Podlasia bo utknę na nim na jakieś 20 postów. A więc o morsowaniu. Zacząłem raczej przez przypadek na początku poprzedniego sezonu. Wtedy to było dziwne. Dziś to narodowy sport ekstremalny. Nawet syn mnie spytał czy w związku z nawałnicą memów o morsowaniu nie powinienem się przerzucić na coś bardziej niszowego. Ale ja to polubiłem. I chyba na długo.  A więc o morsowaniu jest głośno i można wyczytać wszystko. No prawie. Jedyne czego nie ma to naukowych badań o wpływie morsowania na organizm. Dlatego tak ważne są relacje indywidualne. Stąd moja. Zmieniło się u mnie postrzeganie zimna. Jak wyjdę bez kurtki na mróz to zimno robi mi się po pewnym czasie.  Pół papierosa przy -15. Cały przy -5. Kiedyś już w drzwiach mnie cofało.   Ale najważniejsze to odporność. Od dziecka cierpiałem na zatoki. Dwie, trzy poważne infekcje w roku to norma. Na starość zaczęło być gorzej. Zapalenia zatok. Operacje polipów.  A od dwóch sezonów nic. Nawet kataru.  Nawet tego COVIDa się nie

strach ma korpo-oczy

Przechodząc na bezrobocie potwierdziło się moje przeczucie, że ludzie boją się straty pracy nie tylko ze względów ekonomicznych. Rozumiem raty kredytu. Ale w panikę wpadają ludzie, którzy mają więcej kasy niż są w stanie wydać do końca życia (znam takiego delikwenta). To jest dla nich jak utrata tożsamości. Kawałka siebie. Spędzają w korpo większość czasu i poza pracą w ich życiu niewiele się dzieje. Zostaje jakaś pustka i strach wywołany z brakiem pomysłu na "ja bez korpo". Kim ja właściwie jestem skoro już nie jestem niezmiernie ważnym managerem. Na dodatek trzeba się skonfrontować z wolnym czasem a to jest umiejętność bardzo rzadka. W naszej kapitalistycznej kulturze wypada mieć napięty grafik i pełny kalendarz. Ludzie kręcą się w kółko byle tylko na chwile nie stanąć. Na miejscu ustawodawcy wprowadziłbym obowiązkowy półroczny urlop po 20 latach pracy na odzyskanie samego siebie. To by uczyniło z nas bardziej ludzi niż tylko pracowników. 

przedwiośnie

Musiałem dziś się przejść kawałek po mieście i wiosnę czuć. Słonko grzeje, ptaszki śpiewają i gorąc. Musiałem rozpiąć kurtkę a i tak czułem się zgrzany. Po kilku tygodniach mrozów organizm się przestawił i metabolizm jest rozkręcony.  Targają mną sprzeczne emocje. To była pierwsza zima od pięciu lat i żal mi ją żegnać. Śnieg był boski i rozjaśniał przednio nasze szare otoczenia. Jako doświadczony mors nauczyłem się też czerpać przyjemność z zimna. Z drugiej strony nadejście wiosny daje nadzieję na zieleń.  Nie mogę się też doczekać rozpoczęcia prac remontowych w mojej podlaskiej siedzibie.      

o czym tu?

Tak se wczoraj myślałem czy nie zadeklarować mojemu blogowi jakiegoś kierunku. Wszystkie obserwacje i doświadczenia mówią, że warto mieć swoją nisze. Gdybym ją musiał wybrać dziś to pewnie padłoby na podlaską wieś. Jestem nią zafascynowany. Temat korpo choć nośny to mnie już nudzi. No i korpo są jak PIS. Tak śmieszne, że szydzenie z nich to jak kopanie leżącego.  No ale, w sumie nie chodzi o to by to ktoś czytał, tylko żebym ja to pisał. Więc pozostawię tematykę szeroko otwartą. Może się coś samo ułoży w trakcie. Może czytelnicy w komentarzach zgłoszą jakieś zapotrzebowanie. 

początek bezrobocia

Moja macierzysta korpo po 26 latach nieprzerwanej pracy w pocie czoła mnie zlikwidowała. Moje miejsce pracy razem z działem i szerzej razem z całym jednym wymiarem matrycy przestało istnieć. Dostałem tłustą odprawę, zdałem kompa, komórę, furę i badga. Jedyne czego nie zdałem to dobre samopoczucie czym zadziwiłem siebie i świat. Tym właśnie chciałem się tu pochwalić bo stało się to przyczynkiem to wielu ciekawych obserwacji. Odebrałem kilka podobnych telefonów od kolegów z korpo którzy zostali. Bardzo za nie dziękuję i przepraszam za okazany brak empatii. Wszyscy dzwonili do mnie na smutno. Mówili powoli przyciszonym głosem. Ale jako to. Ale dlaczego. Ale kiedyś to było fajnie. Albo zakładali, że ja jestem załamany, albo sami tacy byli. Ich uświadomioną intencją było mnie pocieszyć, ale tak na prawdę to oni potrzebowali pocieszenia. I fakt, że zastali mnie w dobrym humorze był dla niech trudny do zrozumienia. To samo rodzina. Żona co chwila się dopytywała czy już powiadomiłem mamę, ta

ale why?

 Ci co byli ze mną w IBM mogą pamiętać, że prowadziłem tam bloga. Wiele lat. Na początku był poczytny, ale nawet jak się żegnałem to ujawnili się jacyś stali czytelnicy. Ale tak na prawdę to samo pisanie dawało mi frajdę. I teraz po opuszczeniu korpo zaczęło mi tego brakować. Zakładam więc tego bloga bez żadnego specjalnego planu co tu będę publikował. To się okaże. Dałem więc taką nazwę żeby pasowało do wszystkiego.