początek bezrobocia

Moja macierzysta korpo po 26 latach nieprzerwanej pracy w pocie czoła mnie zlikwidowała. Moje miejsce pracy razem z działem i szerzej razem z całym jednym wymiarem matrycy przestało istnieć. Dostałem tłustą odprawę, zdałem kompa, komórę, furę i badga. Jedyne czego nie zdałem to dobre samopoczucie czym zadziwiłem siebie i świat. Tym właśnie chciałem się tu pochwalić bo stało się to przyczynkiem to wielu ciekawych obserwacji.

Odebrałem kilka podobnych telefonów od kolegów z korpo którzy zostali. Bardzo za nie dziękuję i przepraszam za okazany brak empatii. Wszyscy dzwonili do mnie na smutno. Mówili powoli przyciszonym głosem. Ale jako to. Ale dlaczego. Ale kiedyś to było fajnie. Albo zakładali, że ja jestem załamany, albo sami tacy byli. Ich uświadomioną intencją było mnie pocieszyć, ale tak na prawdę to oni potrzebowali pocieszenia. I fakt, że zastali mnie w dobrym humorze był dla niech trudny do zrozumienia.

To samo rodzina. Żona co chwila się dopytywała czy już powiadomiłem mamę, tatę i brata. Później mnie pilnowała abym powiadomił znajomych. Tak jak się powiadamia o śmierci w rodzinie. Ale przecież nikt nie umarł. Ani ja ani korpo. I jej i mi te rozstanie pewnie dobrze zrobi więc o co kurna kaman. No i teraz moja mama i mój tata pytają mnie o poszukiwania pracy. A ja jej jakoś nie szukam. Jak będzie chciała to mnie sama znajdzie. A ja muszę mieć kilka swobodnych miesięcy żeby wydać tą kasę z odprawy.

Komentarze

  1. Super podejście. Tak trzymaj. Co najważniejsze - teraz jako „wujek dobra rada” - życzę Ci, abyś zawsze wspominał swoje korpo z sympatią i przyjemnością. Nawet nie z powodu samego korpo, tylko z racji tych 26 lat, bo to szmat czasu i kawał dorosłego życia.

    Ja tak zrobiłem bo też mi podziękowano po 15 czy 17 latach (nie liczyłem) i bardzo mi to pomogło. Jakieś 2 lata po zwolnieniu, gdzieś w Paryżu, na jakiś targach, przyniosłem dawnemu szefowi, prezesowi, whisky za 450 € z podziękowaniem, że mnie zwolnił i dzięki temu ruszyłem ze swoim własnym interesem. I nie było to jakieś szydercze (no może troszeczkę) tylko powiedzmy ... szczere. Facet był trochę w szoku - ale generalnie chyba dobrze przyjął - bo teraz moja stara firma jest moim ważnym klientem - źródłem dodatkowych cotygodniowych przychodów....a minęło już 12 lat.

    Pewnie historia banalna, jak wiele innych, niewarta nawet opisywania - wspominam o niej jednak po to, aby dojść do sedna. Otóż w trakcie pracy w mojej firmie, spotkałem się wiele razy z fajnymi i mądrymi ludźmi, których zwalniano przede mną. To były czasy gdy ludzie pracowali po 10, 20 lat i więcej. Francuska i amerykańska miotła wymiotła wszystkich. I niestety muszę przyznać - że większość tych osób była jakaś zgorzkniała, z wielkim żalem w sercu („poświęcili się dla firmy, a tak wrednie ich potraktowano” itd, itp). Nie słyszałem od nich dobrego słowa na temat firmy, wylewali swoją żółć i wręcz nienawiść do swojego dawnego „pracodawcy”. Zachowywali się jak przegrani i sfrustrowani ludzie. Ja - wtedy oczywiście młody i szybko promowany pracownik - tak to przynajmniej odbierałem. I właśnie wtedy obiecałem sobie, że nie pójdę tą drogą, że zostawię sobie dużo więcej fajnych wspomnień i żaden ch..., który mnie kiedyś, w przyszłości, zwolni, nie zmieni mojego nastawienia.
    ...i tego Ci właśnie życzę. Nie daj sobie samemu odebrać tych chwil dla których warto było przez 26 lat robić to co robiłeś. Niech Ci nie przyjdzie do głowy, że to był stracony czas. I ciesz się, że ten etap masz już za sobą, a nowe wyzwania czekają za rogiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest właściwe podejście do życia. Właściwie tylko Ci pozazdrościć. 👍

    OdpowiedzUsuń
  3. postanowiłem nawracać do tematu bezrobocia na tym blogu co jakiś czas. więc wyglądajcie kolejnych postów

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

jestem złodziejem

miesiąc

lęk