Pietia
Powoli wrzucam podlaskie klimaty. Na początek wątek poboczny, który nie będzie wymagał natychmiastowej kontynuacji. Mój najbliższy sąsiad Pietia. Miejscowy wyrzutek. Od najmłodszych lat pierwszy do kieliszka i ostatni do roboty. Posądzany o drobne kradzieże. Traktowany przez całą rodzinę (w tym żonę, syna i siostrę) jak ostatni śmieć. Lat 65. Snujący się po podwórku. Odpowiadający monosylabami przepitym głosem.
Tylko jedną pozytywną historię opowiada o nim sąsiadka Ola. Gdy umierał jej brat nie było już we wsi żadnej rodziny (Ola w Kleszczelach). Tylko Pietia przychodził codziennie do leżącego w łóżku zagadnąć. Do ostatnich dni. Dla mnie też jest bardzo miły. Odnoszę wrażenie, że to dobry człowiek a jego życiowe niepowodzenia są efektem intelektualnych ograniczeń.
Komentarze
Prześlij komentarz