grób

To musiało nastąpić. Pietia umarł. Od lata już mało wychodził w chałupy. Był przeraźliwie chudy. Żona od dawna go nie karmiła i nie wpuszczała do izby. Wegetował sobie w pomieszczeniu na piec centralny. Jadł tylko stare pieczywo. W zeszły piątek wyszedł i poprosił mnie o zwyczajowe piwo (co tydzień dawałem mu jedno). Możliwe, że widziałem go jako ostatni. W sobotę go znaleźli. W niedzielę był pogrzeb. Ja się dowiedziałem w tą sobotą. Było mi smutne. Zwyczajowe piwo zaniosłem na świeży grób. 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

jestem złodziejem

miesiąc

lęk