lipiec w Daszach

Zorientowałem się, że zaniedbałem swój główny temat. Co w Daszach. Lipiec jest deszczowy. Woda podniosła mi się w studni o dwa metry. Niemożliwe, aby tyle napadało, więc woda musi spływać z pól drenami do wioski. Stoi już w rowach i na niższych działkach. Rolnicy się cieszą bo suchy czerwiec stanowił zagrożenie dla plonów.  A tak, jak mówią, plony są prawie pewne i będą bardzo dobre. To samo z owocami. Na moich starych jabłoniach masę całkiem sporych jabłek. W lasach kurki, ale bez ilościowej rewelacji. Jest za to zatrzęsienie jagód. Wioskowi zbierają i robią słoiki na zimę. Dla mnie to zbyt monotonne. Bociany podrosły i są wielkości starych. Tylko dzioby jeszcze czarne. Próbuję łapać małe karasie za remizą i zarybiać staw Jankowi. Najpierw na wędkę, potem na podrywkę. Uruchomiłem rower ale czasu braknie na dalsze wyprawy. Ruszam wreszcie z remontem. Wymieniłem podwaliny i legary w pokoju. Kupiłem blachę i czekam na ekipę od dachu. Pomalowałem drzwi wejściowe na niebiesko. Wczoraj kopałem kartofle motyką. Ciekawe jak będą dziś smakować.   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

jestem złodziejem

miesiąc

lęk